Zaczyna się panika przedwyjazdowa. Zostało już mało czasu, do tego wypełnionego pod sufit pracą zawodową, bo w ostatnie dwa dni przed urlopem wpadło mi szkolenie. Super wyczucie czasu, czyżby prawa Murphiego zadziałały? A tu jeszcze sporo przygotowań.
No i zaczęły się niespodzianki.
A to dwa tygodnie temu wybuch paniki, że Alitalia pada, bo rozdaje bilety niemal za darmo, a nasz główny lot z Genewy przez Rzym do Rio to właśnie Alitalia. Na szczęście okazało się, że to tylko atrakcyjna promocja na japońskiej stronie przewoźnika, a sama Alitalia ma się dość dobrze, a my razem z nią.
A to znowu, że webjet (brazylijskie linie lotnicze, którymi mamy dolecieć nad wodospady Iguazu) zbankrutował i już nie istnieje. Co teraz? Kupić nowe bilety, teraz już 4 razy droższe? Jechać autobusem, tylko po to, żeby zdążyć złapać kolejny nasz samolot z Iguazu do Buenos Aires, co nie zostawi nam pewnie czasu na oglądanie samych wodospadów? Ironia losu. Czekamy w napięciu na rozwój wydarzeń. Na razie wydaje się, że webjet został przejęty, a następca być może uzna wcześniejsze bilety, ale nie wiadomo, bo informacja jest znikoma, na stronie niewiele, a infolinia raczej iluzoryczna i tylko po portugalsku.
Na stole najważniejsze przed podróżą: paszport, książeczka szczepień, bilety, no i waluta w drobnych nominałach, których zdobycie teraz nagle graniczy z cudem, a które są bardzo przydatne w podróży, żeby uniezależnić się od wydawania reszty, której często albo nie ma, albo jest w fałszywkach. Pieniądz elektroniczny jest dobrym wynalazkiem, ale czy w Ameryce Południowej też? Chyba nie bez powodu na większości naszych rezerwacji jest info, że tylko gotówka. Tak więc w myśl zasady „licz na najlepsze, ale bądź gotów na najgorsze” przygotowuję różne scenariusze. Brazylijskich reali w kantorach nie udało mi się znaleźć, trzeba polować, ale nie mam kiedy.
Jeszcze muszę wynaleźć ubezpieczenie, ale wszędzie tak pełno opinii zawiedzionych klientów, że mam w głowie szum i brak pomysłu. Do tego chcę dokupić dodatkowy obiektyw, ale biorąc pod uwagę wysokie ryzyko utraty sprzętu (dość popularne są kradzieże i napady z bronią), więc nie jestem pewna czy ta inwestycja ma sens. No ale zdjęcia z tych zakątków mogą być piękne. Ach, dylematy, dylematy…
Najnowsze komentarze