Cuba 2015: →Program wyprawy, → posty
Z Warszawy do Madrytu przyleciałyśmy w środę 04.03.2015 wieczorem liniami Ryanair. Nocleg w przyzwoitym hotelu Axor Feria niedaleko lotniska, (głównym kryterium wyboru był bezpłatny shuttle bus). Przed wylotem do Hawany na lotnisku w Madrycie mój plecak cudownie utył: przy wyjeździe z domu miał 12,7 kg, a na wadze przy odprawie miał 14,5 kg. O dwa kg przeszacowana waga oznacza, że gdybym była bliska limitu, zapłaciłabym kosztowny nadbagaż.
–
W Hawanie na lotnisku udaje nam się wsiąść do autobusu pracowniczego w kierunku miasta. Nie wiem dokładnie czy i ile kosztował przejazd, bo za lokalne bilety płacił kierowcom nasz kubański przyjaciel Enrique w cenach dla lokalnych (zamiast kosztownej taksówki za 20 CUC dla turystów).
–
Autobus pełen pracowników lotniska w mundurach, no i my jak z innej bajki. Obie strony obserwują się z zaciekawieniem. Przy wysiadaniu drzwi ścisnęły Agę tak skutecznie, że ledwo się uwolniła, a my już nie zdążyliśmy wysiąść, gdy autobus ruszył. Wszyscy mundurowi się ożywili i jak jeden zaczęli krzyczeć do kierowcy, który dopiero wtedy się zatrzymał i otworzył nam drzwi. Emocje były spore, bo to ciemna noc na przedmieściach Hawany (tam mieliśmy przesiadkę na normalny autobus miejski). Ciężko byłoby się odnaleźć, gdybyśmy się pogubili.
–
Po 9-godzinnym locie i długiej kontroli paszportowej od razu pojechałyśmy do Viazula kupić bilety na poranny autobus do Trinidadu (Viazul to linie autobusowe, głównie dla cudzoziemców, ale nie tylko). Tam zmieniłyśmy nasz pierwotny plan i zdecydowałyśmy się nie robić przerwy na nocleg, tylko tuż po północy jechać dalej autobusem do Santiago de Cuba (oszczędziłyśmy 35 CUC za kilka godzin noclegu i jesteśmy prawie dzień do przodu w naszym planie). Biletów na razie nie ma, ale mogą być zwroty na godzinę przed odjazdem. Już jest kolejka chętnych, w tym my.
–
Wpadamy do naszych przyjaciół na szybki prysznic i przebrać się po locie. Po krótkiej wizycie u nich wracamy do Viazula. Udaje nam się dostać bilety. Jedziemy.
–
Podróż z Hawany do Santiago trwa kolejne 16 godzin bezpośrednim i dość wygodnym autobusem. Decyzja odważna, bo to mordercza podróż, ale szkoda nam tracić czas na spanie w Hawanie. Atakujemy wyspę od wschodu, a stolicę zostawiamy sobie na koniec. Jedziemy na wschód do końca wyspy i stamtąd będziemy wracać do Hawany, zaliczając po drodze kolejne miejsca z planu, w tym Trinidad, który miał być na początku, ale teraz będzie na końcu.
–
Przed wyjazdem wymieniłyśmy w jednym z hoteli trochę euro na CUC („peso convertible”, czyli waluta kubańska dla turystów) po kursie 1,02. Za 100 EUR dostałam 102 CUC, z czego 51 CUC od razu poszło na bilet do Santiago i 12 CUC na taksówkę po mieście w poszukiwaniu kantoru (dopiero w drugim hotelu udało się kasę wymienić, w pierwszym nie mieli pieniędzy, a był już późny wieczór). Niby mogłyśmy wymienić od razu na lotnisku, ale nie chciałyśmy tracić czasu, a potem się zrobił kłopot z szukaniem kantoru.
–
W autobusie klima rozkręcona na maksa, spałam w polarze, pod puchową zimową kurtką i wciąż było lodowato, choć na dworze ciepło. W dzień na zewnątrz było 31 stopni, pewnie dlatego klimy nie zmniejszają w nocy, bo w dzień znów by trzeba podkręcić. Mieliśmy jechać autostradą, ale chyba była inna trasa, bo prędkość nie powalała, do tego niemiłosiernie telepało autobusem. Zmęczenie ma swoje dobre strony, bo spałam na dwóch siedzeniach zwinięta w precelek, nie zwracając na nic uwagi.
–
Po kilku godzinach obudziłam się wyspana i zaczęłam pisać. Chciałam znowu usnąć, żeby nie paść na twarz po przyjeździe, ale już więcej nie mogłam. Do tego na postojach trzeba było pilnować, żeby mój bagaż z luku nie wysiadł z kimś innym. To ponoć częste. Aga mówiła, że przy niemal każdej jej podróży były takie przypadki, więc trzeba uważać.
–
Do Santiago przyjechaliśmy o 16:30. Na dworcu dołączyły do nas dwie sympatyczne szwajcarki: Laura i Corinne. Jedną wspólną taksówką pojechałyśmy szukać noclegu i w efekcie wynajęłyśmy pokoje w tym samym domu.
–
Na dziś wystarczy słów, czas na obrazki.
Najnowsze komentarze