Na Kubie obowiązują równolegle dwie waluty:
CUC – „peso convertible”: tzw. peso wymienialne, to waluta głównie dla turystów i zamożniejszych Kubańczyków, za którą można kupić większość rzeczy i usług. To coś w rodzaju naszych bonów do Pewexu z dawnych czasów.
CUP – „moneda nacional”: czyli pieniądze lokalne, w których płacone są pensje na Kubie. Za nie można kupować w sklepach z podstawowymi artykułami oraz w wielu punktach podręcznej gastronomii dla Kubańczyków. Często tam kupowaliśmy, ale jakość i smak pozostawiają wiele do życzenia (np. pizza z „szynką”, którą udawała paskudna w smaku mortadela). Warto wszystkiego popróbować, żeby mieć własną opinię, a ceny w CUP są tak niskie, że spokojnie można eksperymentować, choć cudów nie ma się co spodziewać.
Przelicznik w zaokrągleniu:
1 EUR = 1 CUC = 25 CUP
Gdzie wymienić: Euro lub dolary na CUC wymienia się w lepszych hotelach (choć niektóre zastrzegają sobie wymianę tylko dla gości hotelu), a także w kantorach – punktach wymiany („cambio”). Widziałam też „cambio” na bazarze z pamiątkami, ale bałam się skorzystać z jego usług ze względu na fałszywe banknoty, których nie potrafiłabym rozróżnić (widziałam, jak sprzedawcy oglądają banknoty – ilość fałszywek pewnie jest spora, skoro tak sprawdzają).
Przy wymianie USD pobierany jest dodatkowo 10% podatek od „wrogiej waluty”.
Gdy wymieniałam euro na CUC w kantorze, to tam również mogłam wymienić CUC na CUP. Trzeba pamiętać, żeby nie wymieniać zbyt wiele CUP, bo potem zostaje nadwyżka, z którą nie ma co zrobić (nie wolno wywozić z kraju). Punkty, w których można płacic w CUP są niemal puste, a dostępny asortyment nieciekawy. Ja wymieniłam za dużo, za 20 CUC dostałam 480 CUP, z których większość została mi do końca wyjazdu.
Po co nam CUP: Przy przemieszczaniu się poza dużymi miastami warto mieć przy sobie trochę CUP na drobne ruchy, jak toaleta, zwykłe bary czy przejazdy lokalne. Można tak sporo zaoszczędzić. W miastach niestety wolą brać w CUC, nawet babcia klozetowa w barze raz odmówiła waluty lokalnej, mówiąc że bierze tylko w „wymienialnej”.
Ciekawostka: bilety w miejskich autobusach czy ciężarówkach do przewozu osób po mieście kosztują 0,20 lub 0,40 CUP za osobę. Reszty nikt nie wydaje, wrzuca się pieniądze do puszki obok kierowcy. Rzadko w tych środkach transportu widziani są turyści, dlatego ceny są iście lokalne (choć zwykle pytałyśmy ludzi na przystanku, jaka jest cena, to nigdy nie przekroczyła magicznego progu 1 CUP za nas obie).
Tani bilet to też jest rzecz względna, bo pierwsza ciężarówka, którą wypróbowałyśmy w Santiago, kosztowała Agę drogo: ukradziono jej z torby nową komórkę, gdy na wybojach i zakrętach trzeba się było mocno trzymać.
Karty kredytowe banków amerykańskich nie działają (miałam citibank, więc nawet nie próbowałam). Niestety nie zadziałała też karta alior, która miała działać na 100% i zdane byłyśmy tylko na gotówkę.
Kradzieże są dość częste: Odzwyczaiłam się już od wyjazdów z gotówką i to było dla mnie dość stresujące, ale się udało. Pomogły wszyte tu i tam kieszenie w odzieży i chowanie gotówki w kilku różnych miejscach dla bezpieczeństwa.W Santiago spotkałyśmy jednego z naszych współpasażerów z samolotu, któremu bankomat nie wydał pieniędzy (i chyba karty też nie oddał), za to kolejny użytkownik sczyścił mu z karty ok. 1000 EUR (ciekawe, jak to się ma do limitów transakcji w tych bankomatach, które często są niższe od dziennych limitów ustawionych przez użytkownika, no ale widocznie się dało).
Nas okradziono z gotówki w mieszkaniu w Baracoa, pieniądze ukradł nam właściciel mieszkania: w dwie minuty naszej nieobecności wszedł do zamkniętego pokoju i zabrał z torebek część gotówki CUC i CUP, ale trochę zostawił, licząc że nie zauważymy. Fuksem z pomocą policji pieniądze odzyskałyśmy, ale straconego czasu i emocji nikt nie zwróci.
W podróżach zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy, a na Kubie zwłaszcza. To co jest na Kubie dobre, to że nie ma otwartego brutalnego bandytyzmu i ludzie są z reguły przyjaźni i pomocni (choć chętnie zarobią na naszej niewiedzy). Jednak pamiętajmy, że wszelkie okazje dla licznych złodziei, którym nie zapobiegniemy, będą wykorzystane z nawiązką.
—-
Warszawa, wtorek 24.03.2015 – 18:50
— > Jeśli Ci się przydało, oceń proszę gwiazdkami pod nagłówkiem
Co za „oszustwo” z tą walutą! Super, że trafiłem na tego bloga, kupię na Kubie dwa razy więcej! Dziękuję!
Pozdrawiam i zapraszam też do odwiedzenia mojego bloga 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hej,
Przeczytałem, dużo się dowiedziałem, ale mam jedno pytanie: czy te kubańskie pieniądze (Convertible Peso) da się zakupić w Polsce? Czy jest to absolutnie nie do zrobienia? I dobrze zrozumiałem że lepiej wymieniać EUR niż dolary? (przez tą „wrogość”)?
PolubieniePolubienie
Waluty kubanskiej oficjalnie nie wolno wywozic, więc raczej jej się nie kupi.
Przy wymianie USD doliczają podatek 10%, co przy wysokim kursie dolara go mocno podraża w stosunku do euro, więc sie niezbyt opłaca. Co do kursów walut, to jest tam zdjęcie tablicy z kursami z marca, które oczywiście już są nieaktualne, ale tablica pokazuje kubanską logikę.
PolubieniePolubienie