Pośrodku czerwonego lądu jest jedyne lotnisko, na którym wylądowaliśmy. Witamy w Alice Springs.
W samolocie obok Tomka siedziała Australijka z dwójką malutkich dzieci. Dopiero po jakimś czasie, gdy Tomek zaczął czytać polską gazetę, okazało się, że jest polką pochodząca z Bydgoszczy (tak, jak moi towarzysze podróży), która mieszka w Australii od dziecka. Świat jest mały. Udzieliła nam wielu przydatnych rad na nasz pobyt w Alice Springs. Na koniec zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z nią i jej mężem, który po nią wyjechał na lotnisko.
A muchy juz gryza. Pogoda cieplutka, 31 stopni. Dookola czerwien i pustynia.
Moj plecak przy swoich 20 kg dostal specjalna etykietke: na kolana, to ciężkie 🙂
Najnowsze komentarze