Do wylotu do Australii zostały 4 dni. Czas zacząć pakowanie.
Jak zwykle w pierwszym podejściu bagażu jest dużo za dużo, a potem zaczyna się główkowanie, co nie jest absolutnie konieczne. Bardzo pomaga przygotowanie listy rzeczy do spakowania, ale tu jest haczyk, bo do pełnego sukcesu konieczna jest jeszcze ogromna samodyscyplina, żeby nie przemycać nic spoza listy, a z tym już jest gorzej. To tak jak z dietą, wiemy ile i czego wolno jeść, ale największa ochota jest na to wszystko, czego nie wolno.
Podstawowa zasada, że nie tylko trzeba się zmieścić w przewidzianej wadze bagażu, ale przede wszystkim trzeba być w stanie unieść to wszystko za jednym razem, żeby móc się szybko przemieszczać w bardzo różnych, często nieprzewidywalnych warunkach.
Najcięższy w moim bagażu jest sprzęt komputerowo – fotograficzny i rozmaite akcesoria: ładowarki, dyski, baterie, kabelki i przejściówki, no ale bez tego się nie da, bo przecież jedziemy nie tylko oglądać, ale przede wszystkim naprodukować tyle materiału, by się go nie dało obrobić do następnej wyprawy. Przynajmniej ciągle coś się dzieje, bo albo wspomnienia, albo planowanie kolejnych przygód pozwalają zapomnieć o monotonnej egzystencji w korpo-matriksie pomiędzy urlopami.
No, koniec gadania, do roboty 🙂
——
Warszawa – 22.02.2014 – godz. 19:30
——
Najnowsze komentarze