Wtorek, 21 maja 2013.
Nagle okazalo sie, ze za nieco ponad tydzien bedziemy juz w drodze do Japonii. Przez zamieszanie z wielka majowka gdzies mi zginal jeden tydzien z kalendarza. Bylam pewna, ze wylot jest nie w nastepnym tygodniu, tylko za dwa 🙂 a tu odkrycie, ze to juz zaraz, no i poczulam goraczke przedpodrozna. Nie ma tego zlego, bo te same rzeczy, ktore zajelyby mi dwa tygodnie, ogarne w tydzien, coz za oszczednosc czasu…
Mam juz pierwszy namacalny dowod, ze bedzie dobrze. Dzis kupilam japonskie jeny i poczulam klimat. Papier milutki, egzotyczny, czysciutki, dobry zwiastun nadchodzacych wydarzen. Jeszcze tylko trzeba zapoznac sie z obsluga japonskiej toalety, zeby sie nie dac zaskoczyc, oraz wykupic ubezpieczenie podrozne na wypadek, gdybym sie jednak dala zaskoczyc… a potem juz mozna ruszac na spotkanie przygodzie.
Na zdjeciu japonskie jeny w nominalach po 10 tysiecy. Jeden banknot to rownowartosc 325 zl.
Najnowsze komentarze