30.11.2012, piątek, Andrzejkowy weekend.
Dzięki Bogu już piątek, piąty dzień w biurze po urlopie, nie jest łatwo zejść na ziemie. Zaległości i wychodzenie na prostą to motto dnia.
Na minus, że jesień i zimno, na plus, że weekend i Andrzejki (pozdrawiam wszystkich Andrzejów, których znam i których dopiero poznam). Bilans niby wychodzi na zero, ale i tak wolałabym być znów w Rio, przyjemna temperatura 30 stopni, plaża, szum morza w uszach, lekki szum caipirinii w głowie. Żyć się chce. Wspomnienie tym żywsze, ze własnie przypadkiem wśród zdjęć w telefonie znalazłam filmik z wieczorną panoramą na plaży Ipanema, gdzie spędzaliśmy swój ostatni wieczór w Rio, tuż przed powrotem do Europy. Film żadne cudo, ale porusza istotne struny w duszy.
Najnowsze komentarze