Jest sobota, 17.11.2012.
Zwiedzamy Wyspe Wielkanocna na wlasna reke. Wynajelismy samochod i jezdzimy po nielicznych dostepnych drogach. Deszcz pada przez caly czas. Zaczal przedwczoraj, kilka godzin po naszym przylocie i potem praktycznie padalo non-stop. Dwa razy utopilismy sie samochodem w blocie. Na szczescie cudem udalo nam sie wyjechac, ale blisko bylo duzych klopotow. Blogoslawiony naped na 4 kola. Na Wyspie telefony gsm nie dzialaja, tylko w okolicy lotniska, a inne samochody poza miasteczkiem jezdza bardzo rzadko. Kilka razy bardzo sie zdziwilam, kiedy wyprzedzal mnie samochod, bo przy takim natezeniu ruchu szybko zapomnialam o wstecznym lusterku, skupiajac cala uwage na omijaniu dziur w pseudo-drodze i wygladaniu, czy nagle przed maske nie wyskoczy mi dziki kon, ktorych tu jest pelno.
Zimno bylo i mokro, ale dla zdjec postanowilismy przez chwile poudawac, ze jest lato i zdjelismy przemoczone polary. Warto bylo, bo widoki przepiekne, wiec tworzymy sobie wirtualne wspomnienia. Wieczorem pokaz kultury polinezyjskiej.
Najnowsze komentarze